poniedziałek, 27 maja 2013

fuck it


Pewnie sobie myślicie, że to będzie post pełen marudzenia, narzekania i brzydkich wyrazów. Otóż nie! Brzydkie wyrazy może i będą, ale reszta się nie pojawi. Zaczęło się od tego, że obudziłam się w świetnym humorze. Zupełnie nie wiem, z jakiego powodu. Prawda, sny miałam dość sympatyczne i mocno mnie ubawił ich kontekst, ale to chyba nie to. Z tej radości prawie spóźniłam się do pracy. A potem stwierdziłam, że wychodzenie z wilgotną głową w tak upalny dzień jak dziś, nie było dobrym pomysłem (mój kaszel to potwierdził). Anyway. Wracam z pracy, czekam na tramwaj. Po jakimś czasie, orientuję się, że tramwaje, które stoją na przystanku po drugiej stronie, stoją tam już dłuższy czas i nie zamierzają ruszyć. Nadjeżdżający z drugiej strony tramwaj, również wydawał się raczej nadstawać. Może zabrakło im prądu, albo... węgla? Postanowiłam przejść się do następnego przystanku. Z jednego zrobiło się miliard i przespacerowałam się te 50 minut na dworzec. A tramwaj w drugą stronę jechał dopiero, gdy byłam na przystanku, na którym powinnam wysiąść. Pociąg mi uciekł, więc miałam dużo czasu do następnego. Kupiłam totka, a potem poszłam do Matrasa (wypłatę dostałam :P). Oglądam sobie książki, oglądam, aż mój wzrok natrafił na malutką czarną książeczkę o wdzięcznym tytule f*ck it . Nie wiem, co mogłoby mnie powstrzymać przed zaglądnięciem do środka. Okazało się, że to książka, namawiająca do wyluzowania. Jako, że mnie się ta filozofia bardzo podoba, pieprzę to i więcej Wam nic o niej nie napiszę. 

Żartuję :P.

Oglądając tył książki, przeczytałam zdanie Pieprz to i kup tę książkę. Stwierdziłam: OK! A chwilę potem... Eeeeee, tu jest tak mało tekstu, za te 32 zł mogłabym mieć coś lepszego. A potem na chybił trafił otworzyłam książkę i zaczęłam się śmiać, bo:


Jeszcze jedno otwarcie:


... i poszłam do kasy ;)...

Potem wsiadłam do pociągu, przeczytałam wstęp (zawsze czytam wstęp, podziękowanie i epilog!). Była tam swego rodzaju instrukcja- można czytać na dwa sposoby- od deski do deski, lub otwierać na chybił trafił i traktować to jak ciastko z wróżbą. Postanowiłam zastosować zasadę nr 2. Otworzyłam tylko kilka stron, poszczerzyłam się sama do siebie, zamknęłam książkę i... otworzyłam ją znowu :D. Na szczęście jeszcze dużo fantastycznych tekstów i ilustracji mi zostało. Będę ją zawsze wozić przy sobie i otwierać. Może tylko w środkach komunikacji ;)?






Tak mnie to zainspirowało, że stworzyłam dla Was kilka własnych:


Pieprz to i:
  • wychodź bez makijażu
  • w dresie chodź nie tylko po domu
  • zeżryj całą tabliczkę czekolady i zagryź popcornem (inaczej Cię zemdli!)
  • jedź autobusem bez biletu
  • wyznaj miłość komuś, kto o tym nie ma zielonego pojęcia
  • nie utrzymuj kontaktów z ludźmi, z którymi nie chcesz utrzymywać kontaktu
  • w mieście przechadzaj się boso i pytaj, którędy do plaży
  • wychylaj się przez okno w pociągu i każdego informuj, że ten pociąg nie jedzie do Gdańska
  • a teraz pieprzę to i więcej punktów nie podam, bo jak zaczęłam przeglądać ZNOWU mój fantastyczny poradnik, to okazało się, że wszystkie moje pomysły zostały już spisane :P.
Np to:


Najfajniejszych porad Wam nie pokażę, żebyście mieli przyjemność przeglądania tej książki ;)...

Pieprzcie to i kupcie tę książkę- albo nie ;). Gdyby Was zainteresowało:
http://www.thefuckitlife.com/ .

Buziaki, pieprznięta Madeleine.

19 komentarzy:

  1. ciekawa książka chyba ją sobie kupie

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe miałam ją mieć, ale pomyślałam: f**k it! nie musisz mieć każdej książki, którą chcesz mieć! i nie mam i chrzanie to!

    OdpowiedzUsuń
  3. Lekarz Socjopata27 maja 2013 23:46

    Dokładnie! Trzeba wszystko pieprzyć, a nie solić. Sól to biała śmierć! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A myślałam, że cukier! Po raz kolejny: jak dobrze mieć lekarza pod ręką! Ps. To było "lek. med. socjopata"!

      Usuń
  4. Lekarz Socjopata Med N127 maja 2013 23:55

    Białych śmierci jest więcej: sól, cukier, mąka... :P

    OdpowiedzUsuń
  5. świetna ! tylko troszke droga ;p ale ale pieprzyc to, moze sie skusze;p

    pa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze taką znalazłam "Filozofia f**k it, czyli jak osiągnąć spokój ducha"

      Usuń
    2. No ja właśnie miałam takie "Kule, drogie. Nie będę kupować." A potem stwierdziłam, że to pieprzę :P. Też widziałam w necie tę drugą ;).

      Usuń
  6. coś dla mnie - mniej marudzenia więcej ... ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajna książka :)) A wpis jeszcze lepszy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :). I witam w gronie obserwatorów- mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :).

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Są 2 wersje tej książki: ta, którą Ty masz, z rysuneczkami (są kapitalne) oraz druga (właśnie dziś kupiłam) w formie poradnika - obie świetne! Szczerze polecam, szczególnie osobom, którym się popieprzyło w życiu trochę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może drugą też sobie kupię :D? Albo... pieprzyć to ;).

      Usuń
  10. Świetny wpis! Sama przekonałam się, że filozofia f**k it potrafi zdziałać cuda :D
    Opisałam ją również na swoim blogu, zapraszam :D może też Ci się sposoba
    http://lifeisthevibe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...