Pewnie sobie myślicie, że to będzie post pełen marudzenia, narzekania i brzydkich wyrazów. Otóż nie! Brzydkie wyrazy może i będą, ale reszta się nie pojawi. Zaczęło się od tego, że obudziłam się w świetnym humorze. Zupełnie nie wiem, z jakiego powodu. Prawda, sny miałam dość sympatyczne i mocno mnie ubawił ich kontekst, ale to chyba nie to. Z tej radości prawie spóźniłam się do pracy. A potem stwierdziłam, że wychodzenie z wilgotną głową w tak upalny dzień jak dziś, nie było dobrym pomysłem (mój kaszel to potwierdził). Anyway. Wracam z pracy, czekam na tramwaj. Po jakimś czasie, orientuję się, że tramwaje, które stoją na przystanku po drugiej stronie, stoją tam już dłuższy czas i nie zamierzają ruszyć. Nadjeżdżający z drugiej strony tramwaj, również wydawał się raczej nadstawać. Może zabrakło im prądu, albo... węgla? Postanowiłam przejść się do następnego przystanku. Z jednego zrobiło się miliard i przespacerowałam się te 50 minut na dworzec. A tramwaj w drugą stronę jechał dopiero, gdy byłam na przystanku, na którym powinnam wysiąść. Pociąg mi uciekł, więc miałam dużo czasu do następnego. Kupiłam totka, a potem poszłam do Matrasa (wypłatę dostałam :P). Oglądam sobie książki, oglądam, aż mój wzrok natrafił na malutką czarną książeczkę o wdzięcznym tytule f*ck it . Nie wiem, co mogłoby mnie powstrzymać przed zaglądnięciem do środka. Okazało się, że to książka, namawiająca do wyluzowania. Jako, że mnie się ta filozofia bardzo podoba, pieprzę to i więcej Wam nic o niej nie napiszę.
Żartuję :P.
Oglądając tył książki, przeczytałam zdanie Pieprz to i kup tę książkę. Stwierdziłam: OK! A chwilę potem... Eeeeee, tu jest tak mało tekstu, za te 32 zł mogłabym mieć coś lepszego. A potem na chybił trafił otworzyłam książkę i zaczęłam się śmiać, bo:
Jeszcze jedno otwarcie:
... i poszłam do kasy ;)...
Potem wsiadłam do pociągu, przeczytałam wstęp (zawsze czytam wstęp, podziękowanie i epilog!). Była tam swego rodzaju instrukcja- można czytać na dwa sposoby- od deski do deski, lub otwierać na chybił trafił i traktować to jak ciastko z wróżbą. Postanowiłam zastosować zasadę nr 2. Otworzyłam tylko kilka stron, poszczerzyłam się sama do siebie, zamknęłam książkę i... otworzyłam ją znowu :D. Na szczęście jeszcze dużo fantastycznych tekstów i ilustracji mi zostało. Będę ją zawsze wozić przy sobie i otwierać. Może tylko w środkach komunikacji ;)?
Tak mnie to zainspirowało, że stworzyłam dla Was kilka własnych:
Pieprz to i:
- wychodź bez makijażu
- w dresie chodź nie tylko po domu
- zeżryj całą tabliczkę czekolady i zagryź popcornem (inaczej Cię zemdli!)
- jedź autobusem bez biletu
- wyznaj miłość komuś, kto o tym nie ma zielonego pojęcia
- nie utrzymuj kontaktów z ludźmi, z którymi nie chcesz utrzymywać kontaktu
- w mieście przechadzaj się boso i pytaj, którędy do plaży
- wychylaj się przez okno w pociągu i każdego informuj, że ten pociąg nie jedzie do Gdańska
- a teraz pieprzę to i więcej punktów nie podam, bo jak zaczęłam przeglądać ZNOWU mój fantastyczny poradnik, to okazało się, że wszystkie moje pomysły zostały już spisane :P.
Najfajniejszych porad Wam nie pokażę, żebyście mieli przyjemność przeglądania tej książki ;)...
Pieprzcie to i kupcie tę książkę- albo nie ;). Gdyby Was zainteresowało:
http://www.thefuckitlife.com/ .
Buziaki, pieprznięta Madeleine.
ciekawa książka chyba ją sobie kupie
OdpowiedzUsuńBardzo polecam :)!
Usuńhehe miałam ją mieć, ale pomyślałam: f**k it! nie musisz mieć każdej książki, którą chcesz mieć! i nie mam i chrzanie to!
OdpowiedzUsuńLubię to :D!
UsuńDokładnie! Trzeba wszystko pieprzyć, a nie solić. Sól to biała śmierć! :)
OdpowiedzUsuńA myślałam, że cukier! Po raz kolejny: jak dobrze mieć lekarza pod ręką! Ps. To było "lek. med. socjopata"!
UsuńBiałych śmierci jest więcej: sól, cukier, mąka... :P
OdpowiedzUsuń....proszek do prania, służba zdrowia? :D
Usuńświetna ! tylko troszke droga ;p ale ale pieprzyc to, moze sie skusze;p
OdpowiedzUsuńpa!
jeszcze taką znalazłam "Filozofia f**k it, czyli jak osiągnąć spokój ducha"
UsuńNo ja właśnie miałam takie "Kule, drogie. Nie będę kupować." A potem stwierdziłam, że to pieprzę :P. Też widziałam w necie tę drugą ;).
Usuńcoś dla mnie - mniej marudzenia więcej ... ;)
OdpowiedzUsuńsolenia :P!
UsuńFajna książka :)) A wpis jeszcze lepszy ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :). I witam w gronie obserwatorów- mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :).
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSą 2 wersje tej książki: ta, którą Ty masz, z rysuneczkami (są kapitalne) oraz druga (właśnie dziś kupiłam) w formie poradnika - obie świetne! Szczerze polecam, szczególnie osobom, którym się popieprzyło w życiu trochę :)
OdpowiedzUsuńTo może drugą też sobie kupię :D? Albo... pieprzyć to ;).
UsuńŚwietny wpis! Sama przekonałam się, że filozofia f**k it potrafi zdziałać cuda :D
OdpowiedzUsuńOpisałam ją również na swoim blogu, zapraszam :D może też Ci się sposoba
http://lifeisthevibe.blogspot.com/