Zastanawiałam się, czy wrzucać Wam przepis na to danie. Nie
wygląda imponująco, nie ma ani odrobiny wykwintności, do tego bardzo ciężko
podać dokładny przepis. Ale z drugiej strony, to smak mojego dzieciństwa. Jest
pyszne, bardzo tanie i… oczywiście średnio zdrowe- a właściwie po prostu
ciężkostrawne. To jedyny obiad, po którym nie mam ochoty pochłonąć czegoś
czekoladowego. Te kluski są daniem regionalnym- ja twierdze, że pochodzi z Mazowsza (bo ja
stamtąd pochodzę ;)). Na niektórych blogach widnieją, jako danie śląskie, ale mieszkam tu tyle lat i nikt poza naszą rodziną takich kluch nie jadł ;). Mogą kojarzyć się
z ciemnymi kluskami śląskimi- ale poza najbardziej widoczną różnicą (kształtem) jest jeszcze jedna istotna- tamte robi się z połączenia ziemniaków
ugotowanych i surowych a moje kluski
mają w sobie wyłącznie ziemniaki surowe. Są znane również pod nazwą szare,
polskie, ziemniaczane, a nawet kluski żelazne. Sposób przygotowania jest dość
pracochłonny, ale pracę można sobie ułatwić, zresztą zdecydowanie warto się
trochę „pomęczyć” dla tego wspaniałego smaku ;).
Potrzebne są:
- Ziemniaki (ok 5-7 dużych)
- Mąka pszenna (ok 1,5- 2 szklanki)
- Mąka ziemniaczana (ok 2 łyżki)
- 1 jajko
- 1 łyżeczka soli
Można je jeść jako dodatek do mięs, ale ja zdecydowanie wolę
je jako samodzielne danie- podane ze skwarkami cebulą i… białym serem. Od
początku mam zresztą swój własny sposób nakładania tego dania- najpierw kluski,
potem ser, potem sól, a potem tłuszcz (kiedyś absolutnie nie mogła wpaść
cebula, ani skwarka :D).
Przygotowanie:
Ziemniaki ścieramy na najdrobniejszych oczkach tarki (to
najgorsza robota, więc można posłużyć się malakserem, czy innym blenderem ;)).
Teraz uwaga: bierzemy durszlak, a pod nim kładziemy głęboki talerz, po
czym wrzucamy ziemniaki na durszlak. Po chwili, na talerzu zbierze się woda,
ale i skrobia. Wodę należy ostrożnie wylać, a skrobię zostawić. W dużym garnku
gotujemy wodę (posolić!). Ziemniaki i skrobię przekładamy do miski. Dodajemy
mąki ziemniaczanej (ilość zależy od ilości skrobi, która została po starciu
ziemniaków), soli, jajka (jednego jajka :P) i mąki pszennej- po trochu.
Mieszamy, cały czas dodając mąki. Ciasto powinno być bardzo gęste. Musimy uważać, żeby nie przesadzić- bo kluski
będą za twarde. Zbyt mała ilość mąki spowoduje jednak, że zamiast klusek, zrobi
nam się gęsta woda ;). Sposobem mojej mamy (która robi najlepsze kluski tarte
na świecie ;)) jest przejechanie łyżką po cieście- jeśli zostanie ścieżka, która dość wolno będzie łączyć-
ciasto jest dobre. Ciasto o odpowiedniej konsystencji powoli spada z łyżki.
Przekładamy część ciasta na deskę do krojenia,
bierzemy łyżkę- tą łyżką zrzucamy kluski prosto do garnka z gotującą się wodą. Porcje zrzucanego ciasta powinny być podobnej wielkości. Kluchy będą miały nieregularne kształty, ale o to chodzi :). Po chwili mieszamy cedzakiem.
W międzyczasie kroimy słoninę i cebulę, podsmażamy. Kiedy kluski
wypłyną, gotujemy jeszcze ok 5 minut i odcedzamy. Podajemy z tłuszczykiem i pokrojonym (pokruszonym)
białym serem (i wtedy znów sól, bo ser niesłony :P). Życzę udanego gotowania,
smacznych klusek i… przyjemnego zmywania, bo garów po tym jest mnóstwo, a zjedzenie tego dania taaaaak rozleniwia ;).
Zaparowany Hultaj oczekuje na obiad.
Buziaki, Madeleine.
Ja chcę takie!!!!!!!!! Wyślij mi gołębiem pocztowym!!!:)
OdpowiedzUsuńRozlecą się w podróży, zresztą, nie znam Twojego nowego pilnie strzeżonego adresu! Chyba, że zgadnę numery- jak w totka!
UsuńNie graj w totka bo Cię zgarnie mała lotka :P
UsuńDanie może nie wykwintne ale ten smak... :) Jeśli dobrze pamiętam, to owe danie w moich rodzinnych stronach zowie się szarymi kluskami ;) Ostatnio mam jak każda pani domu dylemat co ugotować na obiad, więc z chęcią odświeżę sobie przepis na nie i zaserwuje rodzince, które z tego co pamiętam jeszcze ich nie jadła ;) Buziaczki
OdpowiedzUsuńBoże, ale lubisz utrudniać sobie życie. Szare kluski wcale nie są pracochłonne..ale Ty jakoś to utrudniasz sobie.Proponuję zamiast słoniny dać przetopiony boczek z cebulką:)
OdpowiedzUsuń