Nie mogę uwierzyć, że to już koniec sierpnia! Nie wiem, jakim cudem ten czas tak szybko zleciał. Udaje mi się w to uwierzyć tylko dlatego, że zdecydowanie się ochłodziło. I tak jak parę tygodni temu chodzenie nocą po Katowicach w krótkich spodenkach było idealnym pomysłem, tak po ostatniej sobocie bolą mnie kolana. Starość nie radość. Na typowym urlopie nie byłam, ale jeśli wyznacznikiem udanych wakacji mają być podróże, imprezy i dobre towarzystwo, to te dwa miesiące dały radę :). Byłam w Warszawie, Gdańsku, Krakowie i Płocku. No i Katowicach, które są rzut beretem od mojego miasta ;). O stolicy i Pomorzu już Wam wspominałam, więc tylko wrzucę kilka zdjęć stamtąd ;). Niestety wszystkie zdjęcia, poza tymi ze Śląska, są robione telefonem/tabletem, więc jakoś ssie. Wybaczcie.
Pobyt mojej przyjaciółki Izy zasługuje właściwie na osobny post, ale... jest tyle rzeczy, których z różnych względów nie mogłabym tu umieścić, że ;)... Zwiedziłyśmy magiczny Nikiszowiec, różne knajpy i kluby, galerie, oraz łąki i lasy :). Dostałam zakawasów ze śmiechu, bo kiedy się spotykamy, skumulowana energia i szajba eksploduje niczym guma w za ciasnych gaciach. Okazuje się, że żeby się fantastycznie bawić, wystarczy ogromne zmęczenie po nieprzespanej nocy oraz gra niby- dla - dzieci. Polega na tym, że trzeba szybko podać słowo na wylosowaną literę z danej kategorii. A potem zmieniłyśmy zasady i gra stała się kalamburami. Najpierw pokazywałyśmy rzeczy z obrazków, na których były wypisane litery, a potem kategorie. Zastanawialiście się, jak POKAZAĆ imię, albo miasto? Nie? To musielibyście nas zobaczyć w akcji. A co do obrazków z literami, to zawsze przedstawiały coś do jedzenia. Iza stwierdziła, że ja wszystko jem tak samo i w ogóle nie da się zgadanąć. Było jednak coś, co pokazałam inaczej. Próbowałam pokazać papieża- machając sobie dwoma rękami nad głową, w celu nakreślenia tej jego czapki (jak to się nazywa?!). Iza w ogóle nie wiedziała, o co chodzi i śmiałyśmy się coraz bardziej. Jednak kulminacja nadeszła, gdy zorientowałam się, co ja wyprawiam i dusząc się ze śmiechu, próbowałam powiedzieć, że pokazuję papieża, bo on jadł kremówki, a ja miałam właściwie pokazać eklerki :D. Ja wiem, Was to w ogóle nie śmieszy, ale wtedy to było niesamowicie zabawne :D. Powstało też kilka nowych tekstów, m.in.
- On w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Gej, jak nic.
- Jak nic!
-Ale w sumie... Jak JA bym miała takiego przystojnego kolegę, to też bym nie zwracała uwagi na dziewczyny...
oraz
-Wychodzimy. Ten małolat mnie ugryzł, a ja nie wiem, czy on był szczepiony.
Bez kontekstu to znowu nie jest aż tak zabawne, ale czułam, że muszę się z Wami podzielić ;). To jeszcze zdjęcia!
Ach, tak. Zmieniłam fryzurę ;). Obcięłam włosy i potraktowałam je henną- bo ja farbami nie farbuję, w trosce o włosy ;). W ciągu półtora tygodnia rudy prawie całkiem zszedł, za to włosy nie odrosły. Poczekam, trudno. Pani fryzjerka powiedziała, że włosy mi się poprawiły i zgęstaniały, więc warto było je podcinać od grudnia (i traktować różnymi wcierkami ;)).
I pojechała :(. Ale wróci!
A ja idę, bo miałam odkurzać, czy coś. Ostatnio, bardzo zasługuję na jakiś medal w zakresie nie ogarniania gospodarstwa domowego. Zainspirowała mnie Chujowa Pani Domu (nie znacie? na fejsa, szybko!), i to się stało takie modne, że chyba kupię sobie taką koszulkę. Ale może jest jeszcze dla mnie szansa, wczoraj zmyłam milion naczyń, serio!
Cmok!
Super książki! : )
OdpowiedzUsuńPS Mogłabym mieć do Ciebie prośbę? Biorę udział w konkursie, bardzo zależy mi na wygranej, więcej szczegółów w najnowszym poście na moim blogu (http://ksiazkiiherbata.blogspot.com/2013/08/konkurs-okadkowy-dzien-1.html). Wystarczyłoby, żebyś skopiowała tytuł i autora z poprzedniego komentarza i dodała. Z góry dzięki! Mam nadzieję, że mi pomożesz. : )
Nie masz murzyna od zmywania naczyń? ja ma, białego ;)
OdpowiedzUsuńCzemuś konika bujanego nie dosiadła? W tej różowej kiecce przykryłabyś go niemal całkowicie i musielibyśmy się domyślać, kogo molestujesz :D
A teksty - idealne, takie "moje", z życia wzięte
No właśnie nie mam murzyna! Zamierzam sobie jakiegoś wynająć, najlepiej w pakiecie z seksownym ogrodnikiem. To, że nie mam ogrodu wcale nie stanowi problemu :P. Nic nie dosiadałam, bo się bałam, że skoro dotknę, to będę musiała kupić. A jakbym zmolestowała konika, to może jeszcze bym musiała alimenty płacić! I potem moja matka by powiedziała "No i na co ci to było?".
Usuńhahaha "no i na co Ci to było"... :D
UsuńDobrego konia nigdy się nie żałuje :D
UsuńO Jezuuuuusie :D...
Usuńja się uśmiałam, ale nie wiem czy dlatego że sobie Was wyobraziłam, czy dlatego, że wyobraziłam sobie nas na rynku w Krakowie-"widać TEN?" :D
OdpowiedzUsuńp.s. tak wgl to ładne zdjęcia wyszły, nie wiem czemu marudzisz :P
Zamierzałam dodać tu jedno nasze zdjęcie, ale stwierdziłam, że jednak wyszłyśmy niekorzystnie i możesz się obrazić :D.
UsuńEj, baby, dawać to zdjęcie
UsuńPrzemyślę to :p.
Usuńdobre ! "wariatki" :))))))))))
OdpowiedzUsuńa ten konik buajny to na Nikiszu ??
Taaaaaak ;).
Usuń