W komentarzach pod brokułowym postem pojawiło się pytanie Igi- dlaczego mnie tak mało ostatnio? Właściwie, to sądziłam, że nikt nie zauważy ;). Poza tym, co już napisałam, czyli, że miałam urwanie głowy (oraz załamanie psychiczne) z papierami z unijnych projektów (przez kilka dni prawie nie spałam i nie jadłam, trzęsły mi się ręce i wybuchałam płaczem), a teraz z kolei zakładam własną działalność, plus odsypiam (sen zajmuje mi dużo "poranka"), to jakoś mi tak gorzej ostatnio. Mam sporo zamieszania i zmartwień w życiu prywatno- rodzinnym, plus stresy związane z szeroko pojętą pracą. No i śnią mi się potem koszmary o śmierci i chorobach, znów zaczynam swoje nocne arie krzyczane, bo coś mnie przerazi (przez sen?), i inne takie. Moja mama słyszy przez telefon "że jakiś mam głos smutny", a przyjaciółka podczas spotkań na żywo, czy nawet gdy odpisuję smsa. Taka aura chyba. Zresztą, jak widzę, nie tylko u mnie (u Lucy z Kids&Co. też jakoś kiepsko- swoją drogą polecam jej bloga, bo jest fantastyczny ;)). Lucy pisała, że ją wkurza ludzka hipokryzja- mnie też, ale jeszcze bardziej samo wieczne narzekanie (bez powodu właśnie). To coś, co mnie doprowadza do szewskiej pasji. Bo do pracy trzeba dojechać, bo głowę trzeba umyć, bo czasu się nie ma (szczególnie jak się nie pracuje i nie ma się malutkich dzieci), i jakieś takie inne. No wkurza mnie to, niemiłosiernie. Ale co ja Wam tu będę pisać, pewnie sami znacie takich wiecznie jęczących obywateli. Ja takich nie trawię. W ludziach wkurza mnie jeszcze, że są negatywnie i pesymistycznie nastawieni. To się łączy często z narzekaniem, wiem. I przez to takie nastawienie, mam wrażenie, że w ogóle nie mam wsparcia przy tym moim przedsięwzięciu. I więcej, że ludzie tylko czekają, aż mi się noga powinie. Mam ochotę wysłać ich wszystkich w kosmos. I jeszcze mnie dobija, że postanowiłam być bardziej fit, ale mi nie wychodzi :P. Jak patrzę na siebie w lustrze (nawet z tyłu), to się sobie nawet podobam. Ale potem podchodzę bliżej (albo zapalam światło) i mam ochotę w swoje odbicie czymś rzucić ;P. Czytam sobie książkę taką jedną o byciu w formie- jak ją przeczytam, to wystawię recenzję, bo na razie mam mieszane uczucia (z jednej strony na zadawane przez autorkę pytania w duchu krzyczę: Tak! Bikini! Takie super, ekstra, z połową tyłka odkrytego!, a z drugiej, robi mi się słabo na myśl o sposobie odżywiania, które ona proponuje (białko, czyli mięso- ciągle...). Zresztą... ja NAPRAWDĘ nie potrafię żyć bez słodyczy ;).
Wyżaliłam się, dość chaotycznie do tego, ale same tego chciałyście :P. Jutro jadę do stolicy, a potem do babci, więc nie będę pisać przez parę dni- chyba, że na fanpage'u ;).
Buziaki, M.
Hipokrytom mówimy stanowcze nie!
OdpowiedzUsuńMadzialena, nie daj się! Cycki w górę i do przodu! :D :P
Moje cycki są na szczęście u góry (i z przodu :D)- bardziej ich nie wypnę ;). Ale się nie dam, no!
Usuńtrzymaj się! powodzenia :)
OdpowiedzUsuńSię trzymam, dzięki :).
UsuńOdpoczywaj i znajduj tylko dobre strony zycia :)))
OdpowiedzUsuńOstatnio nawet sobie śpiewałam "Allways look at the bright side of life"- mimo przerażającej ulewy i burzy ;).
UsuńNie lamentuj:)))u babci się zrelaksujesz i przestaniesz drzeć japę przez sen:)
OdpowiedzUsuńHaha:D szkoda, że na bloggerze nie ma przycisku, "lubię to!" :D :P
UsuńNo, oby! Ostatnio już nawet przez sen podjęłam próbę duszenia współspacza, także... :D
UsuńKaro, Ty ciągle byś tylko lajkowała :p.
W Warszawie panuje już klimat urlopowy. Wybitnie sprzyja poprawie humoru.
OdpowiedzUsuńUszy do góry, osobniki irytujące trzeba ignorować, to pomaga.
Sądzę, że Warszawa mnie naładuje i znów zamiast depresji będzie stadium manii ;).
UsuńNo nie, musisz być w Warszawie akurat teraz, jak mam nawał pracy? Kurza stopa!
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, naładuj akumulatory, dotacja już jest więc teraz będzie z górki!
Buziaki
W Warszawie jeszcze będę, więc mnie wypatruj :D.
UsuńKurKa jak ja nie cierpię marudzić!!! :D
OdpowiedzUsuńNo i całe szczęście, bo jeszcze bym z Tobą nie chciała gadać- a to przecież byłaby dla Ciebie ogromna strata :P.
UsuńI bez żadnych kurek!
odpocznij spokojnie :)
OdpowiedzUsuńPostaram się :).
UsuńJeśli na prawdę nie możesz żyć bez słodyczy, to mam tutaj 8 tabliczek czekolady co mi dzisiaj za moją krew dali. Załatwimy za jednym zamachem i Twoje zamiłowanie do słodkości i dopływ endorfin na odpowiednim poziomie, co by Ci porządnie poprawić humor, Meg ;)
OdpowiedzUsuńA potem się porzygam i już w ogóle pełnia szczęścia :P.
UsuńI tak, NAPRAWDĘ nie mogę żyć bez słodyczy ;).
No to ja mam nadzieję, że Ci się wszystko polepszy:))
OdpowiedzUsuńA tymczasem głowa do góry i jak to mawia mój brat: "ogień z dupy!!" (czyli właściwie nie wiem co... ale fajnie motywuje;)
Ogień z dupy rządzi :D!
UsuńDziękuję za nominację, bardzo mi miło :).
OdpowiedzUsuńHej! Głowa do góry! Ja też stresuję się pracą, marzę żeby założyć własny biznes. Zazdroszczę Ci, że zdobyłaś się na odwagę i działasz! Jesteś dzielna! :)
OdpowiedzUsuńAlbo dzielna, albo głupia i naiwna :D. Ale wolę dzielna ;). A Ty zakładaj biznes i sru z pracami w świat! Bo masz się czym pochwalić :). Ps. Chętnie z Tobą powspółpracuję w kwestii dekoracji gabinetu :D1
UsuńTrzymaj się!
OdpowiedzUsuńJa też nienawidzę ludzi, którzy ciągle narzekają, a mam z nimi do czynienia codziennie w pracy-niestety
A jeśli chodzi o dbanie o formę i dietę to możemy sobie podać ręce :)
Oczywiście trzymam kciuki za biznes! :) i wracaj do nas w lepszym nastroju :)
No to współczuję takich osób w robocie :/. Diety to coś zupełnie nie dla mnie- właśnie piję gorącą czekoladę :D.
UsuńWiesz, dla mnie dieta to już samo odstawienie konkretnych potraw, albo słodyczy ;) jakoś nigdy nie próbowałam żadnych 'specjalistycznych diet'.
OdpowiedzUsuńObecnie jestem na etapie ograniczenia słodyczy do minimum i nie objadania się wieczorem :D
Jedno ciastko i kawa z ciągu dnia jeszcze nikomu nie 'zaszkodziła' ;)
Ja nie lubię ograniczeń :D. Nie jem fastfoodów i ogólnie odżywiam się zdrowo, ale te słodycze, no... Ciężko byłoby mi odstawić je tak całkiem ;).
UsuńJa ostatnio szczyt szczytów usłyszałam jeślichodzi o kwękanie Polaka: idę sobie przez park, złota polska jesień, słońce, a na trawniku, wśród żółtych liści para młoda robi ślubne zdjęcie - czyż można wyobrazić sobie piękniejszy obrazek? Przede mną szły dwa stare babsztyle i jedna franca do drugiej: boże! Jaka to głupota robić takie zdjęcia! Po co to? Na co?
OdpowiedzUsuńWTFaaaak!?
Stare pudernice! :P Widać, język by im odpadł, gdyby nie skomentowały każdego Wielkiego Wydarzenia (łącznie z wysrywaniem się psa ;P).
Usuń