środa, 23 kwietnia 2014

Mój Book

Cześć i czołem! Kluski z rosołem, Bóg z Wami, ja z bibliotekami! Dziś Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Dzień święty należy święcić, więc dziś (w pracy, a co) przeczytałam książkę, którą zaczęłam wczoraj. Jak tylko zobaczyłam, że rozpoczyna porywającą sagę, poczułam dreszcz emocji. Lubię sagi i cykle!  Tekst na stronie: http://lubimyczytac.pl/aktualnosci/publicystyka/3864/dziwne-nawyki-czytelnika zainspirował mnie do podzielenia się z Wami moimi rytuałami i emocjami związanymi z czytaniem.

1. Czytam książki od deski do deski. Razem z podziękowaniami, dedykacjami, słownikami i bibliografią. Nie po to ktoś ścinał drzewa, żebym nie przejrzała wszystkich stron.
2. Chyba, że książka mnie nie wciągnie, bo jest tak nudna. Daję jej szansę i czytam jeszcze rozdział, lub dwa, a potem odrzucam.
3. Mam dużo zakładek. Prawie ich nie używam. Za zakładkę służą mi różne inne rzeczy- bilety z kina, pociągu, albo paragony- czyli śmieci z portfela (torebki), albo ... chusteczka higieniczna, czysta!
4. Uważam, że książki służą do czytania, nie do oglądania i leżenia na półce. Moje okładki są zagięte, bo niby jak mam czytać przy uchylonych stronach? Jeśli chełpisz się tym, że Twoje książki są w stanie idealnym, to sorry- nie czytasz :P.
5. Jem (nie zawsze) i piję podczas czytania. Uwielbiam pić herbatę i czytać. Jem najczęściej coś czekoladowego, a potem jestem na siebie zła, że pobrudziłam stronę.
6. Potrafię się tak zaczytać, że przejeżdżam swoją stację/ przystanek.
7. Czytam, właściwie, wszędzie- nie przyjmuję argumentu nie mam czasu na czytanie. Widocznie nigdy nie chodzisz do lekarza, fryzjera, nie jeździsz komunikacją miejską, czy pkp, albo spędzasz wolny czas (każdy ma wolny czas!) na czymś innym. Jako dwunastolatka czytałam w hipermarkecie, wlokąc się za wózkiem sklepowym (hej, właśnie wyszedł nowy Harry Potter!).
8. Wolę książki papierowe, niż e- booki. Więcej (wy)pożyczam, niż kupuję, bo tak jest ekonomiczniej- "przeczytywałabym" całą wypłatę. Jest też ekologicznie. A to, że w bibliotece nie ma aż tylu nowości? Są za to "starości"- przecież nie przeczytałam jeszcze wszystkich książek, które wyszły do tej pory (na szczęście!). Zresztą, są ludzie wokół, którzy też czytają i pożyczają ;)...
9. Na wszystkie Święta, urodziny i inne okazje, dostaję w prezencie... książki- a to ci nowina ;). To chyba 90% prezentów dla mnie ;).
10. Sprawdzam, podczas czytania, ile książka ma stron. Czasem wielokrotnie.
11. Czasem wracam do któregoś fragmentu, by sprawdzić imię jakiejś postaci, lub kiedy nagle olśni mnie jakieś powiązanie.
12. Harry'ego Pottera czytałam kilka razy, słuchałam audiobooków, a teraz czytam w oryginale.
13. Lubię czytać, zanim zasnę. To dużo lepsze, niż siedzenie przed komputerem- kiedy za długo przy nim siedzę wieczorem, nie mogę zasnąć.
14. Uwielbiam książki, które są sagą rodzinną- szczególnie, gdy jest w nich kilka pokoleń kobiet. Właściwie, to nie muszą być nawet cyklem, wystarczy jedna książka opisująca losy trzech- czterech pokoleń kobiet i jestem wniebowzięta. A jeśli chodzi o sagi i cykle- przywiązuję się do bohaterów i smutno mi, kiedy przeczytam o nich ostatnie zdanie.
15. Kiedy spodoba mi się książka danego autora, wyszukuję jego kolejnych dzieł i czytam je, póki mi się nie znudzą!
16. Mam kilka nad wyraz ulubionych książkowych tematów:
I okupacja w Polsce, II Wojna Światowa, holocaust, obozy koncentracyjne,
II egzotyka, Afryka, Indie, Afganistan, książki z jedzeniem i przepisami w tle, rewolucja na Bliskim Wschodzie
III kobiety, sagi rodzinne,
IV książki z magią w tle, szczególnie jeśli w grę wchodzą podróże w czasie! (kręci mnie magia bez smoków i walki na miecze), natura, zwierzęta
17. Ostatnio czytam kilka książek na raz- coś lekkiego- w sensie fizycznym, co mogę schować do torebki, coś co czytam w domu (czasem to samo, co noszę) i jeszcze coś zawodowego.

Pewnie mogłabym tu siedzieć i wymyślać, ale pogoda idealna, żeby... poczytać. Chociaż chyba przestało padać, więc raczej pójdę z psem na spacer. Czekam na Wasze tajemnice czytelnicze!

Wszystkiego najlepszego z okazji pięknego Święta :).
M.

piątek, 4 kwietnia 2014

Miłość to najlepsza przyprawa.


Są filmy, których nie powinno się oglądać podczas jedzenia, jeśli nie chce się, by wylądowało ono w toalecie, gdy do naszego mózgu dotrze już obraz rozbryzganego na ścianach mózgu i ludzkiej stonogi. Takich arcydzieł nie lubię. Są też filmy, po których chce się jeść, albo podczas których natychmiast trzeba wypić gorącą czekoladę z chilli. Te oglądam z wypiekami (na twarzy). Uwielbiam też książki, których strony zapełnione są opisami tak barwnymi, że czuję zapach i smak przypraw. Najczęściej to te z kuchnią indyjską/ arabską w tle. A wczoraj obejrzałam Smak curry. Film wyświetlany w ramach akcji Kobiety Oblegają Kino. Oblegały, faktycznie. Kobiety w najróżniejszym wieku. Gadały do momentu zgaszenia wszystkich świateł- choć i to nie przeszkadzało im specjalnie w konwersacji. Miałam pecha, bo za mną siedziały podstarzałe dziewoje, które komentowały dosłownie wszystko, co pojawiło się na ekranie. I nie było to wczuwanie się w sytuację bohatera (jak moje niegdysiejsze: Nie idź tam! Po co odbierasz ten telefon! itp), ale dokładne opisywanie sytuacji w stylu: O, idzie. Przeczytała. Patrz, nie ma!. Jej zadanie obejmowało również czytanie napisów, a także wzdychanie w różnych momentach. Zdaje się, że miała słabowidzącą koleżankę, której trzeba było opowiadać, co się dzieje na ekranie. Pomiędzy narracjami Pani z Tyłu, film oglądało mi się bardzo dobrze. Niemal czułam zapach curry (które uwielbiam!). Postacie są barwne, jak indyjskie sari. W tle przemycono zwyczajne życie w Indiach, tak różne, a jednocześnie tak podobne do tego naszego, tutaj. Podróż- korki- praca- jedzenie- dom- zamienione dwa słowa- jedzenie- spanie- praca- dom- praca- dom. Nie jest to film z wartką akcją. To opowieść. Opowieść o miłości, która rozwija się powoli, przez listy. O tym, że można tęsknic za czymś nieznanym, że jednak przez żołądek do serca i że na kobiety działają słowa. I aż chce się zapytać: dlaczego ludzie się zakochują? Wciąż od nowa i od nowa. Stają nad przepaścią, zamykają oczy i liczą, że na dole stoi ktoś, kto ich złapie. Ryzykują. Albo i nie. Albo siedzą cicho, nic nie mówiąc i licząc że wszystko samo się rozwiąże. I jak Illa, bohaterka Smaku curry, piszą list, którego nie wysyłają. Może na papierze, a może tylko w głowie układają słowa w zdania, które nigdy nie wyjdą z ich ust. Ze strachu? Bo może to nie ten moment. Bo zawsze jest coś, ktoś. Bo starość. Bo tamta, tamten. Bo obietnice. Bo co ludzie powiedzą? Bo co jak mnie odrzuci? Bo odpowiedni ludzie pojawiają się w nieodpowiednim czasie. A czas ucieka. I ze strachu przed tykającą bombą zegarową nie robimy nic, by zmienić nasze życie. Kobiety w kinie przeżywały. Bo są kobietami. Śmiały się dużo, bo i humoru w filmie nie zabrakło. Genialny wątek ciotki, której widz nie ma szans zobaczyć, bo Ila rozmawia z nią przez wentylator/ okno. Równie genialna postać Shaikha, tryskającego energią i pozytywnym podejściem do życia.  Mnie, oczywiście, urzekła uroda indyjskich kobiet i dzieci. I język! Nie rozumiałam zupełnie nic, miałam wrażenie, że dźwięki, które wydają bohaterowie w celu porozumiewania się, to jakiś bełkot. Śliczny, ale bełkot. I tylko nauczyłam się, że tak to ha - ale gardłowe, twarde, nie nasze polskie. Nie nudziłam się ani przez chwilę, nie żałowałam, że poszłam do kina. I tylko zakończenie takie... niedokończone. Zupełnie. Reżyser oddaje je w nasze ręce. Jak gdyby chciał zrobić eksperyment. Drze ostatnią stronę scenariusza na milion kawałeczków i mówi: A koniec wymyśl sobie sam. I to, czy będzie happy end zależy wyłącznie od nas. Prawie jak w życiu.
Ps. Czy wiecie, że Czasem zły pociąg zawiezie nas na dobrą stację?

Buziaki pachnące curry. Mad.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Jestem logopedą i świetnie operuję językiem.



Siedzę i czekam na wypłatę. Chyba z okazji prima aprilis postanowili mi jej nie przelać. Odkurzyłam, zjadłam pierogi i chciałabym wyprać tapczan (mam koty i psa w domu, dla przypomnienia), ale nie mam środka, który usunął by ten koci syf, więc... siedzę i czekam na wypłatę. Z nudów zajęłam się czymś bardzo przyjemnym, czyli roztrząsaniem cudzych błędów. Tych językowych. Jestem zboczona. Serio. Nie przejdę obojętnie obok błędu ortograficznego. Powinnam chodzić z czerwonym pisakiem i wpisywać "ort" w gazetach, ogłoszeniach, banerach... A jak mnie denerwuje, kiedy ludzie używają słów, których znaczeń nie znają... Albo, gdy nadużywają słów, powtarzając je po kilka razy w jednej wypowiedzi i wtykając je tam, gdzie nie powinni.. By nie wytykać błędów osobiście, bo to bardzo nieładnie, ulżę sobie na blogu, wypisując słownikowe znaczenia wyrazów powszechnie- błędnie- stosowanych. Ale jazda, nie mogę się doczekać!
Ze słownika Kopalińskiego:

aczkolwiek- słowem aczkolwiek łączymy dwa zdania lub wyrażenia, jeśli wniosek wynikający z treści zdania podrzędnego jest niezgodny z treścią zdania nadrzędnego. (jakie to klarowne!)
Przykład:
Aczkolwiek miał wyższe wykształcenie muzyczne, nigdy nie pracował w swoim zawodzie.
bynajmniej- Słowa bynajmniej używamy, by podkreślić, że wyrażony w zdaniu zaprzeczony sąd uważamy za prawdziwy, wbrew przypuszczeniom,  iż mogłoby być inaczej. (a to klarowne niczym klarowane masło!)
Przykłady:
Nie chodziło tu bynajmniej o nowe płyty, lecz o skandal, który towarzyszył występom tego zespołu.
Na tym bynajmniej poszlaki się nie kończą.

Czego bynajmniej  bynajmniej nie oznacza? Przynajmniej, aczkolwiek, w każdym razie. Chryste Panie!

bezpretensjonalny - ktoś (...) zachowuje się naturalnie, miło i nie stara się zrobi wrażenia, że jest lepszy (...) w przeciwieństwie do pretensjonalnej osoby, która (...) zachowuje się nienaturalnie jakby chciała nas przekonać, że jest lepiej wykształcona, bardziej utalentowana (...) niż inni. Słowo używane z dezaprobatą.
Pretensjonalne rzeczy są zbyt wyszukane i świadczą o złym guście ich właścicieli lub ich twórców.
Przykłady:
Mówiła z przesadną melodyjnością, pretensjonalnie uwypuklając dykcję (to ja!!!!)
Nad lasem sterczał szczyt pretensjonalnej, pseudogotyckiej baszty.

Pretensjonalny NIE OZNACZA kogoś, kto ma pretensję!

Ponieważ przepisywanie haseł ze słownika jest żmudną tudzież nudną pracą (słowem tudzież łączymy zdania, lub inne wyrażenia, które charakteryzują te same osoby, rzeczy, lub fakty. Czyli tudzież to nie albo! Też się niedawno zdziwiłam :P), więcej ich tu dziś nie wypiszę :P. Wrzucę Wam za to zdjęcie z książki Szymborskiej, w której to znalazł się Słownik Wyrazów Obelżywych. Wrzucam też znaczenie słowa dupa (choć może powinnam rzucić jakąś kurwą..).


Wychodzi tutaj moja pretensjonalność- pokazuję, że mam w domu słowniki tudzież inne książki :P...



 Najbardziej mnie zainteresowała dupa jako żeński narząd płciowy. Ojacieżpierdzielę... A o kant dupy tłuc lubię :P! Ps. To nie koniec, na następnej stronie było o dupie Maryni i dawaniu komuś dupy!

 W razie, gdyby ktoś chciał mówić do mnie brzydko... Od czasu obejrzenia Nimfomanki, chodzi za mną szpicruta...


Dobrych żartów i humorów Wam dziś życzę ;)!
M.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...