Ma prawie dziewiętnaście lat, stoi przy oknie w pociągu i uśmiecha się od ucha do ucha. Roziskrzonymi oczami ogląda umykające budynki. - No już się tak nie ciesz- mówi jej chłopak z nietęgą miną. I pewnie w tej chwili myśli o tym, że będzie ich dzielić 300 kilometrów. A ona w głowie ma już tylko: Ahoj, przygodo! W tle majaczy napis: Lublin. Niby biała tablica, taka zwyczajna, taka jak wszystkie inne, z czarnymi literami. Ale jednak. Tkwi w niej pewna obietnica. Czego? Małolata jeszcze nie wie, ale to NA PEWNO będzie ekscytujące. Plecak ma już dawno na plecach. Zakłada krótkie brązowe włosy za ucho i wysiada. Składa papiery na studia w Obcym Mieście i już wie, że nigdy nic nie będzie takie samo.
Ma JESZCZE dwadzieścia pięć lat, stoi przy oknie w pociągu i uśmiecha się od ucha do ucha. Roziskrzonymi oczami ogląda umykające budynki. Szybko wyciąga aparat i zatrzymuje chwilę, która kojarzy jej się z pierwszym wyjazdem do Lublina. Jedzie sama, w odwiedziny do Najlepszego Co Ją w Lublinie Spotkało, do Rudowłosej. Studia skończyła już dwa lata temu. Uśmiech ma nostalgiczny, myśli o tym, ile zmieniło się przez ten czas. Ile osób pojawiło się w jej życiu i ile niespodziewanie zniknęło. Na trochę, na zawsze. O tym, że niektórzy wrócili. O tym, że przybyło jej kilogramów, a fryzurę zmieniła co najmniej kilka razy. O tym, że jest całkowicie innym człowiekiem. I choć nadal nie jada jajek, to już przekonała się do większości warzyw. Zaczęła pić wodę i niemal całkowicie akceptować swój wygląd. Pozwala sobie robić błędy i nieustannie je popełnia. A potem ma wyrzuty sumienia, czasem. Myśli o wielu innych rzeczach. Pakuje aparat, zakłada plecak, poprawia długie (podobno blond) włosy i wysiada. Ten weekend będzie wspaniały- myśli- jak każdy z Izą. Widzi Rudowłosą i gna ku niej co sił w nogach.
Za każdym razem, kiedy jadę do
Lublina, wstaję chwilę przed stacją i wyglądam przez okno. Dokładnie
pamiętam ten pierwszy raz, kiedy jechałam złożyć papiery, kiedy już
wiedziałam, że spędzę tutaj najbliżych kilka lat. Uczucie ekscytacji
podszytej lękiem jest nie do opisania. A jednak- zawsze staję przy oknie
i wyobrażam sobie, że ta wielka przygoda jeszcze przede mną. Że jestem
nastolatką, że czekają mnie same wspaniałości i że to będą najlepsze
lata mojego życia.
Musicie wiedzieć, że jak tylko widzę Izę, mam banan na twarzy. Niespożyta energia, niewypowiedziane słowa i niekontrolowane wybuchy śmiechu kumulują się we mnie przez cały okres niewidzenia się z nią. No i potem jest tak, że pierwszego dnia naszego spotkania śmieszy mnie WSZYSTKO. Serio. Śmieję się ze wszystkiego, co ona powie, co zrobi. Chichoczę przy grach planszowych- do drugiej w nocy, wspomagana winem (oraz wszystkim słodkim, co jest w domu - plus obowiązkowy popcorn!). A następnego dnia idziemy do stajni, gdzie Iza prowadzi hipoterapię i gdzie kiedyś jej pomagałam, gdy mieszkałam w Lublinie. Konie są cudowne, a ich zapach działa na mnie kojąco.
Na byłym poligonie robimy sobie sesję zdjęciową. Mamy szczęście, bo za każdym razem, kiedy wysiadamy z samochodu, już nie pada. Co z tego, kiedy trawa jest mokra, a my brniemy w nią zawzięcie, a to pozując, a to dzierżąc aparat. Jest cudownie, otacza nas chmurne niebo, łubin pachnie słodyczą
W niedzielę, jak na Dzień Boży przystało, poszłyśmy do... Niny! Ninka jest jedną z bardziej pozytywnie zakręconych osób, które znam :). Wspaniała, empatyczna, wesoła i przesympatyczna kobieta z grzywą blond loków. Poznałam jej amstaffkę- morderczynię, która mogłaby człowieka na śmierć.. zalizać ;). I żeby pobyć z nimi wszystkimi trochę dłużej, zamiast bezpośrednio, pojechałam przez Warszawę i zapłaciłam dwa razy więcej za bilet. To nie była miła niespodzianka, ale opłacało się ;).
Już tęsknię za moim Lublinem... Ale jeszcze nie raz tam pojadę i o niejedną gałąź zahaczę ;)...
Ps. Jeśli dotarliście do końca postu- gratuluję :D.
Ps.1 Czy wiecie, że dziś koniec roku szkolnego ;)?
ps - tak
OdpowiedzUsuńps1 - tak, tak
co do reszty - brak mi słów
:D
UsuńTOBIE brak słów? No to nieźle pojechałam :P...
Ale ładny łubin, u mnie właśnie przekwitł.
OdpowiedzUsuń