piątek, 1 sierpnia 2014

Jeszcze Polska nie zginęła...

Pierwszosierpniowy poranek. Wczesna pora, ale powietrze duszne. Duszne od podniecenia, od nadziei, szeptu, który zamienia się w krzyk. To dziś. Będziemy walczyli. Jeszcze Polska nie zginęła! Strach, męstwo, lęk, odwaga, emocje. Bunt. Zjednoczenie. Zryw. Chmurni jasnowłosi chłopcy; pierwszy września 39' odebrał im dzieciństwo, pięć lat wojny zrobiło z nich mężczyzn. O czym myślą, o czym marzą? O końcu tej niekończącej się wojny? O powrocie do szkoły? O dziewczętach w warkoczach, którym ledwo zaczęły rozwijać się piersi, a które biegają z grypsami, karabinami i bandażami? Które uśmierzają ból żołnierzy morfiną i ciepłym uśmiechem? To nie przedwojenna elegancja-Francja. Ich sukienki są przykurzone, płaszcze dziurawe, a buty za ciasne. Berety przekrzywione przez pośpiech, nie zaś specjalnie, zawadiacko. Czego pragną, do czego gna ich serce? Do ojców i braci na różnych frontach? Do przyjaciółek wywiezionych bydlęcym pociągiem? Do zjadanego na podwieczorek maminego drożdżowego ciasta, które, jeszcze ciepłe, parzyło palce i usta? Do chmurnych chłopców?


Jak wiele marzeń, planów, złudzeń odebrała tym dzieciom wojna? Jak inaczej wyglądałoby ich życie, gdyby wróg nie zaatakował... Jak bardzo byłoby inne nasze życie? Czy w ogóle mielibyśmy jakieś? Czy gdyby przenieść się w czasie i zabić Hitlera, do wojny by nie doszło? Czy znalazłby się inny psychopata? Czy gdyby wojny nie było, bylibyśmy my: tu i teraz? Czy Polska wyglądałaby tak samo? Czy gdyby nie Powstanie, Warszawa byłaby piękna jak Praga? Czy dowódcy wiedzieli, że wysyłają chmurnych chłopców na pewną śmierć? Czy dziewczyny z warkoczami wiedziały, że to ostatnie godziny lub dni ich życia? Czy wszyscy wiedzieli, że Rosjanie nie wejdą z pomocą, że czekają tam, aż sami się osłabimy, by potem dumnie wkroczyć jako zbawienie? Czy te dzieci chciały umierać za Polskę? Powstanie Warszawskie, 1. sierpnia 1944 roku. Fenonem historyczny.
Tyle pytań. Tyle różnych możliwości odpowiedzi. I nigdy nie dowiemy się, co by było gdyby. Więc po co gdybać? To nie nam odebrano człowieczeństwo, nie nas odarto z godności, nie nam doskwierał głód, upał (lub mróz) i choroby, nie my byliśmy zrozpaczeni i nie my mieliśmy dość. Nie naszych krewnych rozstrzelono na ulicy, nie nam groziły łapanki i obozy. Nie my byliśmy w niewoli. Nam strzelać nie kazano... 
Jak łatwo jest oceniać tamtych Polaków z wygodnej pozycji w fotelu, sytym brzuchem, w czystej pościeli. Jak łatwo rzucać oskarżenia, gdybać. Ciągle żyjemy przeszłością. Bez przerwy chcemy ją zmieniać, modyfikować, ulepszać. W myślach, słowach, bo inaczej się nie da. Gadamy, gadamy, gadamy. A w żyjących Powstańcach krew się gotuje. Przecież oni nie mogli przewidzieć przyszłości, nie mieli całościowego oglądu sytuacji. Chcieli walczyć, o życie, o Polskę, wolną Polskę. A my, gadając, zapominamy, że historia kołem się toczy i tuż obok nas rośnie w siłę Niebezpieczeństwo. Nikt nie reaguje, gdy tuż obok giną ludzie, gdy pasażerski samolot zostaje zestrzelony. A Niebezpieczeństwo powiększa się i zbliża. I kto obieca, że nie wyciągnie swoich długich łap z pazurami dalej? Być może po to, co nasze. Wyobraź sobie, że za chwilę znów może być wojna.
Umarłbyś za Polskę?

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...