Ostatnio mam szczęście do
zastępstw na fitnessie. W środę zumby nie prowadziła Kubanka Regla Maria (a
szkoda, bo na pewno byłoby hot :D), tylko jej uczennica. Wczoraj, zamiast
Wioli, której zajęcia uwielbiam, też była inna dziewczyna. Dlatego też ani na
jednych, ani na drugich zajęciach nie zmęczyłam się tak, jak np. w poniedziałek
(w środę rano miałam problem z dojściem do pracy przez zakwasy :D). Było w
porządku, choć zdecydowanie wolę zajęcia bardziej intensywne, z większą ilością
szaleństwa i z mniejszą dozą latino, które było wczoraj. Za to bardzo
pozytywnie odbieram energię większości instruktorów zumby. I zawsze zastanawia
mnie, skąd oni biorą te wszystkie okrzyki w stylu pupa HOP!, tarararaa!, puuuuuuuuu,
itd. :D. Wprawia mnie to w doskonały nastrój :D. Tak czy siak, zajęcia w piątek
niespecjalnie mnie zmęczyły, dlatego też zostałam na drugiej godzinie zajęć- a
że byłam w towarzystwie koleżanki, perspektywa ta wydała nam się bardzo dobrym
pomysłem. Zostałyśmy na gimnastyce odchudzającej, prowadzonej przez szefową
klubu. Było dobrze- typowy fitness, z dużą dawką ćwiczeń na brzuch, uda i
pośladki. Podziwiam instruktorkę, która mimo wyciętej ósemki przyszła poprowadzić
zajęcia- niezły hart ducha ;). Gorzej, że kiedy zorientowałam się, że minęła
DOPIERO połowa zajęć, już miałam dość, a najgorsze było dopiero przede mną :D. Leżąc
na macie i wykonując jedno z ćwiczeń, w mojej głowie kołatała się jedna myśl „!@#$%^&*,
kiedy będzie zmiana nogi?!” :D. Najgorzej, że widziałam też Anię, która miała
bardzo podobną minę do mojej :P. Jakby tego było mało, w całej sali pachniało
cynamonem. CYNAMONEM, na fitnessie! Nie wiem, czy to odświeżacz powietrza, czy
jakaś kobieta miała takie perfumy, ale bardzo mnie ten fakt zadziwiał i
koniecznie musiałam podzielić się tym z koleżanką, która za każdym razem mówiła
„Co?! W ogóle cię nie słyszę!”, a ja musiałam powtarzać tyle razy, że robiło
się coraz bardziej zabawnie :D. W końcu, jak już zorientowała się, o co mi
chodzi, to stwierdziła, że ona nic nie czuje, a ja wyszłam na nienormalną,
która nawet podczas fitnessu myśli o szarlotce. Mój Boże. Na szczęście ostatnio
nie mam aż takiej ochoty na słodycze, jak zwykle ;). Szkoda by było zmarnować
te wszystkie godziny ćwiczeń, obżerając się czekoladą :>.
Za godzinę idę
potańczyć- też do klubu, tyle, że studenckiego, na imprezę w stylu lat 60’80’90.
A przed chwilą zdałam sobie sprawę, że w poniedziałek nie będzie zumby, bo mam
szkolenie. Eh, głupia praca :P. Życzę Wam miłego weekendu i na koniec zarzucam
piosenką, która bije rekordy popularności, a mnie wprawia w nastrój co najmniej śmieszny :D.... Tak, tak, do tego też się tańczy na zumbie :P...
Eeeeeeee, sexy lady!
Eeeeeeee, sexy lady!
źródło: youtube.com
o nieeee i z kim ja będę tańcować?? ke?
OdpowiedzUsuńps. nie wiem jak ty mogłaś czuć cynamon ja czułam sam pot... bleee.
OdpowiedzUsuńBędziemy w środę już razem tańcować, kochana :)! No, cynamonem było czuć, jak nic!!!
OdpowiedzUsuń