Jakoś mało książek na
tym moim blogu, zważywszy na jego tematykę. To nie tak, że nic nie czytam. Właściwie
nie ma dnia, żebym nie miała książki w rękach. Kończąc jedną, zaczynam drugą.
Ostatnio jednak czytałam kolejną część pewnej sagi. Chciałabym ją skończyć,
zanim o niej tutaj napiszę. Chyba powinnam pisać o książkach, które już
czytałam, ale jakoś wolę to robić „na gorąco”. Dziś o Pianiście.
źródło:http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/272799,Syn-Szpilmana-walczy-o-dobre-imie-ojca
Nie ma chyba osoby (a jak jest,
to koniecznie musi to nadrobić!), która nie widziała tego akurat filmu Romana
Polańskiego. W sposób niesamowicie obrazowy przedstawia wojenne losy Władysława
Szpilmana. Film widziałam kilka lat temu, na książkę trafiłam dopiero niedawno.
Nie będę pisać, o czym jest- bo przecież na jej podstawie nakręcono film, więc
chyba każdy wie. Mogę tylko napisać, że ekranizacja dość dokładnie obrazuje
dzieło literackie. Co odróżnia książkę od filmu? Na końcu znajdują się
fragmenty pamiętnika Wilma Hosenhelfa (to ten kapitan Wehrmachtu, który pomagał
Szpilmanowi). Mamy tam spojrzenie niemieckiego żołnierza na II wojnę światową i
sprawę Holocaustu. Ale nie jest to Niemiec wycięty z szablonu rysowanego przez
Hitlera i jego popleczników. To sylwetka mądrego, dobrego człowieka, który
trzeźwo ocenia sytuację, wstydzi się za swój naród i wie, że kiedyś przyjdzie
za to zapłacić- a będą to odczuwać jeszcze kolejne pokolenia. Film zrobił na
mnie kolosalne wrażenie. Wiedziałam, czego spodziewać się po książce, ale
jednak w dalszym ciągu przeżywałam każdy niesamowity cud, który wyrywał naszego
pianistę z rąk Śmierci. Szpilman pisał książkę zaraz po wojnie- na początku,
oczywiście nikt nie chciał jej wydać, przeszła mnóstwo cenzur, by po wielu
wielu latach trafić w swej pierwotnej wersji do kolejnych pokoleń. Okraszona
została wstępem syna sławnego pianisty. Przez fakt, że książka była napisana
zaraz po zakończeniu wojny, wszystko jest tam bardzo dokładne, jednak ma się
wrażenie, że w pewien sposób książka jest „odczulona”, że nie ma tam aż takich
emocji, których można by się spodziewać. Może Szpilman był jeszcze w zbyt dużym
szoku? Albo właśnie spisanie wspomnień było próbą poradzenia sobie z tak
strasznymi przeżyciami. Dużo czytam o okupacji i o Holokauście. Interesuje się
tym. Każda książka równie mocno mnie przeraża. Chyba nigdy nie zrozumiem…
dlaczego. Po prostu dlaczego. Dlaczego Żydzi? Dlaczego Słowianie? Dlaczego… w
ogóle? Jak można zadecydować o cudzym być albo nie być? I jak można żyć po
czymś takim? Z piętnem ofiary lub z piętnem kata. Albo z drugiej strony: jak,
znając historię można w obecnych czasach mówić, że Polska nie jest wolna?
Ciężko tego słuchać.
Chciałabym wierzyć, że historia nie toczy się kołem, nie w tym przypadku. Że już nigdy przenigdy nikt nie urządzi piekła na ziemi. Że żaden naród nie będzie zabijał w imię … no właśnie, w imię czego? Koloru skóry, włosów i oczu? Prostego nosa? Dźwięków mowy? Ale potem słyszę, co dzieje się na Bliskim Wschodzie, w Chinach, czy w Afryce. I choć, nie są to zbrodnie na tak wielką skalę, choć nie jest to część Wielkiego Planu, to i tak wiem, że moje mrzonki o pokoju na świecie są jak puste słowa kandydatki na Miss Uniwersum. Pozostaje mi wierzyć, że kiedyś ludzie się otrząsną.
Na koniec dołączam filmik, który swoim powstaniem wywołał straszne zamieszanie... wszędzie. Budzi on wiele kontrowersji, ale i wiele pozytywnych odczuć A jakie jest wasze zdanie na ten temat? Czy taka adoracja życia jest w porządku, gdy tak wiele osób nie przeżyło? Myślę, że ten film to nie jest zwykła produkcja, to znaczy wiele więcej. Spodobało mi się zdanie w podpisie pod filmikiem "This men has been blessed by God, LET HIM DANCE"
Chciałabym wierzyć, że historia nie toczy się kołem, nie w tym przypadku. Że już nigdy przenigdy nikt nie urządzi piekła na ziemi. Że żaden naród nie będzie zabijał w imię … no właśnie, w imię czego? Koloru skóry, włosów i oczu? Prostego nosa? Dźwięków mowy? Ale potem słyszę, co dzieje się na Bliskim Wschodzie, w Chinach, czy w Afryce. I choć, nie są to zbrodnie na tak wielką skalę, choć nie jest to część Wielkiego Planu, to i tak wiem, że moje mrzonki o pokoju na świecie są jak puste słowa kandydatki na Miss Uniwersum. Pozostaje mi wierzyć, że kiedyś ludzie się otrząsną.
Na koniec dołączam filmik, który swoim powstaniem wywołał straszne zamieszanie... wszędzie. Budzi on wiele kontrowersji, ale i wiele pozytywnych odczuć A jakie jest wasze zdanie na ten temat? Czy taka adoracja życia jest w porządku, gdy tak wiele osób nie przeżyło? Myślę, że ten film to nie jest zwykła produkcja, to znaczy wiele więcej. Spodobało mi się zdanie w podpisie pod filmikiem "This men has been blessed by God, LET HIM DANCE"
Ja przeczytałam właśnie Wybór Zofii. Polecam.
OdpowiedzUsuń