sobota, 8 grudnia 2012

Dzień Otwarty w schronisku.


Schronisko. Miejsce, gdzie można się schronić? Przed czym? Przed zimnem, deszczem, śniegiem, upałem, samochodami, złymi ludźmi. Miejsce, gdzie czułe Ręce pogłaszczą, nakarmią, wyprowadzą na spacer. Ale potem znikną, bo nie mogą być zawsze, nie mogą być 24 godziny na dobę. Zmieniają się, przychodzą kolejne Dobre Ręce, ale one też nie są tylko dla jednej istoty. Tyle pazurków i ogonków w tym miejscu. Tyle historii, często zapisanych bólem i krwią. Dlatego te wszystkie pazurki i opadnięte uszka chciałyby mieć Dobre Ręce dla siebie. Niektórym uda się szybko, niektórym- być może nigdy...
Dziś był Dzień Otwarty w Miejskim Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt w Katowicach. Chciałam pojechać, musiałam. W końcu to schronisko, w którym mieszkał mój Pan Czekuś. Nasza podróż upłynęła pod znakiem lekkiego zdenerwowania pokrytego nerwowym śmiechem. Justyna nie była tam nigdy i nie wiedziała jak dojechać, a ja nie mam wyczucia, kiedy powinnam powiedzieć "zjedź w prawo" i zawsze robię to za późno :P. Krążyłyśmy i błądziłyśmy, zawracałyśmy, a 15 zbliżała się nieubłaganie. Trasę, która powinna zająć nam pół godziny pokonałyśmy w 3 razy dłuższym czasie. Ale dojechałyśmy- prawie krzyczałyśmy ze szczęście, kiedy wreszcie wjechałyśmy przez żółtą bramę. Zawiozłyśmy kilka cieplutkich koców i inne tkaniny, miskę, garnek, karmę i makaron. A potem poszłyśmy obejrzeć zwierzaki. Najpierw dorosłe psy. Miałam robić zdjęcia, żeby Wam zaprezentować te Miłości na czterech łapach, ale przy załzawionych oczach kiepsko robi się zdjęcia. Trzymałam się, dzielnie, i tak. Nawet jak te wszystkie psy garnęły się do nas, merdały ogonkami na każdy dźwięk mego głosu, błagały o pogłaskanie. Potem Justyna powiedziała "A tu nie ma szczeniaków? Szkoda..." Powiedziałam, że są. Napis "Szczeniaki. Kwarantanna" zaprowadził nas na miejsce. Były klatki. I jedna psinka w środku. Miała łapy jak gazela i oczy jak paciorki, wpatrzone w nas. Zagwizdałam, a ona (bo to suczka) przekręciła łepek i nastawiła uszy. "Hej, Gwizdek", zawołałam. Głaskałyśmy ją. Justyna patrzyła na suczkę, a suczka na Justynę. Ja już wiedziałam. Myślę, że sunia też. Od słowa do słowa, podając wszystkie za i przeciw, argumenty i kontrargumenty został wykonany telefon. Poszłam obejrzeć koty. Zakochałam się w jednej Pięknocie, czekała na sterylizację. Jak nie będzie mi dawała spać, to jakoś przekonam Cały Dom (2 koty i psa włączając), że kitka jest nam niezbędna do życia, a my jej jeszcze bardziej ;)... W międzyczasie współlokatorzy Tinki zgodzili się na wspólną odpowiedzialność. Cudownie! Kilka podpisów, porad, kupon na bezpłatną sterylizację i już. Zobaczcie, jak łatwo zdobyć przyjaciela na wiele lat życia :). O podróży powrotnej nie będę wspominać- tym razem nie błądziłyśmy :P. Tequilla- bo prawdopodobnie tak będzie miała na imię sunia, zadomowiła się od razu. Już zagarnęła fotel i serca wszystkich. Powiecie, to jeden pies. Nie uratujecie całego świata. Nie? Może. Ale jeden adoptowany pies, czy kot, to jeden odmieniony los, jeden mały cud. Dla zwierzęcia ORAZ jego człowieka. Zresztą, gdyby każdy dobry człowiek wziął zwierzę, schroniska byłyby tylko przejściowym domem... Jeszcze tylko apel: jeśli z jakichś względów nie możecie przygarnąć zwierzaka, pomóżcie w inny sposób. Można wpłacać pieniążki na konto jakiejś fundacji, zaadoptować psa wirtualnie zorganizować zbiórkę potrzebnych rzeczy, albo samemu zawieźć. Zima trwa w najlepsze. Przydadzą się koce, dywany i wykładziny, ręczniki i inne materiały. Psiaki nie pogardzą karmą suchą i mokrą, makaronem, ryżem. Potrzebne są również leki i środki czystości. I Dobre Ręce, które mają czas i chęć zostać wolontariuszem :).
Linki:
http://www.przystanekschronisko.org/jak-pomoc
http://www.przystanekschronisko.org/wolontariat
http://www.schronisko-katowice.eu
https://www.facebook.com/pages/Schronisko-dla-Bezdomnych-Zwierz%C4%85t-w-Katowicach/175929075760759
https://www.facebook.com/przystanek.schronisko?ref=ts&fref=ts


Zaraz po wyjściu ze schroniska- Justynka i Tequilla.


 Jedno "hop" i mała przez godzinę okupowała moje kolana- nie było szans się ruszyć :D.


 Łapy jak u gazeli. Będzie się ścigać z moim Czekusiem :)!
 

Przodozgryzek i jej fotel ;).

4 komentarze:

  1. Jakie kochane psisko! :)
    Podobne do mojego Ferdka!
    Popieram wszelkie akcje schroniskowe!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak widziałam Twojego Ferdka, to mi się skojarzył z moim Czekajem od razu ;). On, tak jak Ferdek, nie lubi fleszy aparatu :>.

    OdpowiedzUsuń
  3. to chyba nie będzie historia z happy end'em...

    OdpowiedzUsuń
  4. A to dlaczego? Bo koniec świata się zbliża :>?

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...