Ciepła ręka na chłodnej okładce. Chłodna ręka na ciepłej
okładce. Długie palce znaczące kontury, cała dłoń muskająca wierzch. Słowa,
obraz. Wielkie otwarcie. Szelest pierwszych kartek pożółkłego papieru.
Brzmienie pierwszych słów w mojej głowie. Bieg oczu pomiędzy wersami. Źrenice
rozszerzają się, serce bije coraz szybciej, oddech jest płytszy. Uśmiech. Bo
już wiem, co to oznacza. Kolejna książka doznaje zaszczytu stanąć w rzędzie
Tych Ulubionych. To jak miłość od pierwszego wejrzenia. Jak zakochanie- kiedy
nie możesz doczekać się następnego spotkania, kolejnych słów, uśmiechów i łez.
Czy są stany, które mogą równać się z czytaniem porywających książek? Chyba
tylko miłość.
Właśnie skończyłam czytać Złodziejkę książek, Markusa Zusaka. Już
dawno siedziała sobie w moim komputerowym schowku- wyłącznie jako cztery słowa- dwa
tytułu i dwa dotyczące autora. To było dla mnie coś jak masthef u szafiarek.
Musiałam ją mieć w swoich długich palcach, na swoich brzydkich kolanach, pod
spojrzeniem zielonych oczu. I w końcu- dostępna w bibliotece. Zamawiam.
Odbieram. Ona cierpliwie czeka, aż zacznę tonąć w jej stronach. Na początku tylko
się rozpływam. Bo Złodziejka roztapia mnie całą. Po pierwszych stronach, serce
niemal wyskakuje mi z piersi, krzycząc Uwaga, popłyniesz! Bo wiem, że znów się
zakocham, a potem przyjdzie pustka, gdy książka się skończy. To chyba jedyny
minus czytania. Każda książka kiedyś się kończy. Szlag. I wiem- od początku, że
tu nie będzie happy endu- no bo czego innego mam się spodziewać po książce, w
której narratorem jest... Śmierć? Muszę Wam wyznać, że zaprzyjaźniłam się z
nią. Przykro mi patrzeć na to, że ma pełne ręce roboty i ani jednego dnia
wolnego. Śmierć nie odpoczywa, dzień po dniu, minuta po minucie, zbiera swe
żniwo. A w latach 1939-1945 nie nadąża z robotą. Już wiecie o czym ta książka? Znów
pochłania mnie jeden z moich ulubionych tematów do czytania. Wojna. Holocaust. Okazuje
się, że nie potrzeba pamiętników z okupacji, naocznych świadków, czy
zatrważających opisów obozu, by moje serce krwawiło. I że pół Austriak- pół
Niemiec, który nie brał udziału w Tej Wojnie, może napisać tak niesamowitą
książkę. Może chciał pokazać, że nie każdy Niemiec był zły. Że w III Rzeszy
również ginęli cywile- matki, dzieci, pierwsze miłości. Że tam również
okazywano człowieczeństwo, że ratowano Żydów. Może. Nie zastanawiam się nad
tym. Zbyt mocno oddziałują na mnie SŁOWA Zusaka, by myśleć nad takim ich celem.
Właśnie o słowa tu chodzi, bo Zusak pisze niesamowicie. Inna jest tu również chronologia. Książka jest opowieścią Śmierci o pewnej dziewczynce. Czasami jednak, Śmierć zagalopowuje się i wybiega w przeszłość. Może chce nas ostrzec przed złymi wydarzenia wcześniej? Byśmy za bardzo nie przywiązywali się do bohaterów, bo mają mało czasu... Tyle w Złodziejce książek poezji, tyle obrazów,
tyle piękna. Piękna jest Liesel- tytułowa Złodziejka ze swoją miłością do książek
i słów. Piękna (choć cierpka) jest miłość ludzi z Himmelstrase, a absurdalnie
piękne są rysunki Maxa, przedstawiające Hitlera, wybierającego wąsiki i słoiki ze strachem i
nienawiścią. Cudownie też znaleźć szczyptę humoru, gdy wszyscy wzajemnie
wyzywają się Saukerl i Saumensch, oraz Arschloch – to dopiero przejaw miłości ;). Piękne jest też to, że
Zusak zostawia czytelnika z zastygłym słowem
dlaczegodlaczegodlaczego? bębniącym
w głowie. I przestrzega, że słowa potrafią również być złe. A może to nie słowa? Chyba raczej ludzie, którzy potrafią dobrze się nimi posługiwać. Bo albo zasiejesz słowo i wyrośnie z niego drzewo, którego owocami będą miłość, dobro i radość, albo podlewając drzewo nienawiścią i złem, otrzymasz te równie nienawistne i złe owoce. Masz wybór. Zastanów się, czego chcesz i co zamierzasz zrobić. A nuż Twoje życzenie się spełni, a świat złakniony słów, pójdzie za Tobą mordować miliony. Słowa....
Fragment bajki napisanej dla i o Liesel.
Ojej ale zrobiłaś mi ochotę na przeczytanie tej książki , tylko szkoda ,że piszesz ,że człowiek chce więcej a mimo to się kończy...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ag
To nie tylko o tej książce- raczej ogólnie ;).
Usuńże tak napisze książki o tej tematyce zawsze mnie interesowały , pociągały i rozumiem o czym piszesz.. jak tylko jakaś wpadła w moje ręce to czytałam , mam nawet parę w domu ,a zaczęło się to w podstawówce po wycieczce do Oświęcimia , nabyłam ich tam kilka...
UsuńZachęciłaś,wezmę do reki i ..zobaczę:)
OdpowiedzUsuńBardzo polecam! :)
Usuńu mnie ta książka od jakichś 4 miesięcy czeka na półce.. wiem, że na pewno jest dobra, ale trochę przeraża mnie jej opasłe tomisko... zostawię sobie ją na czas, kiedy nie będę musiała nigdzie wyjeżdżać i taszczyć jej ze sobą :)
OdpowiedzUsuńA mnie tak wciągnęła, że nawet ją taszczyłam :).
Usuń