Uwielbiam czytać. Kocham słuchać szelestu kartek, dotykać grzbietów ułożonych tomów opuszkami palców. Uwielbiam czytać książki od A do Z, łącznie z podziękowaniami, a nawet informacjami o wydawcy i roku wydania. Kocham swoją biblioteczkę (która, niestety, nie jest piękną oszkloną gablotką), lubię kupować nowe książki. Częściej jednak książki wypożyczam, bo przy moim tempie czytania, wydawałabym na tę przyjemność dość sporą część wypłaty. Czego nie lubię? Tego, że książki są ciężkie. A że torebka damska i tak waży swoje, to dźwiganie nierzadko opasłych tomów nie jest mi na rękę (na rękę mam za to nową, mniejszą torebkę, do której książki pakuję z trudnościami). Doszło do tego, że albo łażę pokrzywiona, bo moja torba jest za ciężka, albo noszę dodatkową siateczkę na książki. Ostatnio wracając z pracy prawie dostałam zawału, bo zorientowałam się, że nie mam ów siateczki, a przecież wychodząc z domu ją miałam. Myślałam, że zostawiłam ją na stacji pkp, ale na szczęście okazało się, że nie zabrałam jej z pracy (torebka, siateczka, klucz do pracy i wielki chroniący- przed- deszczem- który- nie spadł- parasol to już za dużo jak na moje dwie ręce i skłonności do gapiostwa. Tak więc, myślę sobie, przerzucę się na inne formy książek.
źródło: http://midlifebatmitzvah.wordpress.com/
Zaczęłam od audiobooków. Nie jest to nic nowego. Pewnie każdy miał kasety magnetofonowe z nagranymi bajkami. Ja miałam swoją ulubioną, była zielona :P. I pamiętam, że opowiadała o czarownicy (pewnie była o kimś innym, jednak czarownica dla mnie odgrywała tam kluczową postać :P). Ale wracając do teraźniejszości... Pomyślałam, że zacznę od czegoś, co poprawi mi humor rano, kiedy w zaspany poniedziałek w nieprzespanym pociągu będę jechała do pracy, albo co zajmie mi czas, kiedy wracając, będę stała (bo ławki zajęte) na stacji Katowice, Dworzec Główny PKP. Tak więc zaczęłam od... Harry'ego Pottera! Czytałam już książki milion razy, kilkakrotnie widziałam filmy. No, ale audiobooków jeszcze nie było... Postanowiłam iść po kolei- najpierw Harry Potter i Kamień Filozoficzny, a gdy to skończyłam, w moich uszach dźwięczał już Piotr Fronczewski z Harrym Potterem i Komnatą Tajemnic. Mam zamiar dojść do samego końca. Plusem audiobooków- z mojego punktu widzenia- jest to, że mogę założyć słuchawki i całkowicie się wyłączyć, a nawet zamknąć oczy- co w przypadku papierowych książek jest niemożliwe :P. Nie muszę też wyszukiwać w torebce okularów (tylko słuchawek :>). A słuchawki i odtwarzacz- w moim przypadku to po prostu telefon- są lżejsze niż tradycyjne książki (i siateczce mówimy pa pa). Jeśli chodzi o plusy samego audiobooka- uwielbiam HP, więc cudownie było wrócić do czasów małoletnich (bo wtedy czytałam pierwsze części) i śmiać się okropnie, bo... Wuj Vernon wydał z siebie
zduszony okrzyk, zerwał się z krzesła i pobiegł do przedpokoju, a za nim
pobiegł Harry. Żeby wydrzeć Dudleyowi list, wuj Vernon musiał powalić go na
podłogę, co okazało się trudne, bo Harry złapał wuja Vernona od tyłu za szyję.
Po minucie zażartej walki, w
której jedna i druga strona oberwała smeltingiem, wuj Vernon wyprostował się,
dysząc ciężko, z listem Harry’ego w ręku (...).
Uwielbiam humor i styl pisania w książkach o HP! Minusy? Słuchawki się plączą :P! W pociągu (i tramwaju!!!) czasem jest tak głośno, że w ogóle nie słyszę cholibki Hagrida, ani zawodzeń Jęczącej Marty. Dając głośniej, tylko uszkadzam sobie słuch, więc nie jest to jednak opcja na każdą okazję. No i bateria w telefonie bardzo szybko mi się rozładowuje. Mówiąc o konkretnym audiobooku, to choć lubię Fronczewskiego, wolę słyszeć swój głos, czytający w myślach, zamiast jego interpretacji. Ale to kwestia przyzwyczajenia ;). Wiadomo, są plusy i minusy. Mnie nic nie zastąpi szelestu kartek, i czasem nadal targam siateczkę, ale uważam, że to bardzo dobra alternatywa. Mam zamiar wypróbować też e-booki! A Wy, jakie formy książek lubicie najbardziej?
źródło: http://free-desktop-backgrounds.net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz