Imagination to jedno z moich ulubionych słów. Wyobraźnia nie brzmi już tak ładnie, choć przecież zawiera w niej się ta sama moc kolorów, dźwięków i kształtów. Moja wyobraźnia nie zna granic. Uwielbia wytwarzać niesamowite historie. Pół biedy, kiedy jest to coś miłego, lub śmiesznego i jedynym zagrożeniem jest zakrztuszenie się własną śliną, wywołane śmianiem się pod nosem (tak było dziś). Gorzej, jeśli weźmie sobie na cel przypominanie wszystkich obejrzanych horrorów i dorobienie alternatywnych zakończeń- ze mną w roli głównej. Albo wmawia mi, że jak ktoś nie odbiera telefonu, to coś MUSIAŁO się stać i nie mam prawa teraz myśleć o niczym innym, a o spaniu mogę zapomnieć. Czasem jest dla mnie dobra i przenosi mnie w świat absurdu i magii, albo świat spełnionych marzeń (tylko ta ślina jest niebezpieczna...). Uwielbiam filmy magiczne- takie, w których widać, że twórcom wyobraźni i kreatywności nie brakuje. Lubię też swoją wyobraźnię. Jest taka, a nie inna przez obrazy, dźwięki, smaki i zapachy, których doświadczyłam. A jeśli któryś zmysł nie działa tak, jak powinien, to co wtedy? Tydzień temu obejrzała Imagine. I muszę Wam powiedzieć, że dawno nie zachwycił mnie tak żaden film. Pełen ciepła, magii, humoru, nieprzewidywalności. I ten fakt, że ludzie w kinie wstrzymują oddech przy każdym kroku głównych bohaterów- ze strachu, że może im się coś stać. Aha, tak, bo oni są niewidomi. I my trochę też, oglądając ten film. Świetny, a zarazem irytujący pomysł niepokazywania widzowi pewnych rzeczy, powodował, że miałam ochotę krzyknąć No przesuń tę kamerę i pokaż, czy tam faktycznie jest Atlantyk! Nie krzyczałam, potrafię się zachować (czasami) :P. Jeśli jeszcze nie widzieliście, polecam, bo bardzo warto. Ostrzegam, że wartkiej akcji tam nie ma. Właściwie nie ma żadnej akcji ;)....
Ps.Chciałam jeszcze tylko powiedzieć, że bardzo mnie cieszy, że ilość odwiedzin Jedz, czytaj, kochaj ciągle rośnie, że zwiększa się ilość obserwatorów, a liczba fanów na fb przekroczyła setkę. To motywuje i nie pozwala olać bloga ;).
Buźka, wyimaginowana Madeleine.
Ps.2 Czy wiecie, że w języku litewskim większość wyrazów kończy się na "as" :D?
nie tylko na "as" na "os" też np. baros, piwos c:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam c:
Myślałam, że na "os", to tylko w hiszpańskim ;).
UsuńJa Ci dam "olać bloga"!!!
OdpowiedzUsuńNo, prawie jak "olać Boga" :P!
UsuńBrakuje mi tutaj odnośnika "lubię to" ;)
UsuńTzn lubię miało być do Lucy, bo pisałam jak Twojego jeszcze komentarza nie było ,a tu jakby wyrósł spod ziemi nagle :P
UsuńOjej :P! Idę do Cię po nowy post ;)!
Usuńz chęcia obejrzę ;p
OdpowiedzUsuńdla mnie też jest to chyba najważniejsze słowo - od dawna chodzi za mną chęć wytatuowania go na wewnętrznej stronie nadgarstka, ale przeraża mnie myśl że to na całe życie. z drugiej strony, chciałabym zawsze pamiętać o wyobraźni... i mam taki dylemacik mały ;) oj, mi też często głowa płata figle i wymyśla różne rzeczy związane z horrorami/potworami/seryjnymi mordercami (niepotrzebne skreślić :P)
OdpowiedzUsuńA film oglądałam - jest naprawdę niesamowity! zupełnie inny niż reszta które oglądałam. zachwyca dźwiękiem i właśnie tymi scenami które nie pokazują prawie niczego... pokazują tak naprawdę wszystko :)
Ja też chcę to sobie wytatuować :)! Myślałam o połączeniu tego słowa z pewnym symbolem ;).
Usuń