No dobra, raczej nie. Ale cierpliwość mam iście anielską. Do dzieci. Nie swoich rzecz jasna, bo swoich nie posiadam. Za to w pracy posiadam ich dużo. Uwielbiam dzieciaki, mam do nich dobre podejście, i zawsze wydawało mi się, że będę dla nich milutka, taka do rany przyłóż. I jestem- do czasu. Nie zrozumcie mnie źle, ja naprawdę się staram. Ale krew mnie zalewa, kiedy widzę i słyszę, jak zachowuje się teraz większość teraźniejszych dzieciaków (wczesnoszkolnych). W takich momentach dużo mnie kosztuje zachowanie względnego spokoju i nie uduszenie (np blond warkoczykiem) któregoś z małych szatanów. No bo jak tu być oazą spokoju, kiedy 8-latek na moją grzeczną prośbę o posprzątanie po sobie skrawków papieru potrafi powiedzieć Posprzątałem tyle, ile chciałem, a potem po mniej grzecznej prośbie usunięcia WSZYSTKICH papierków, które są na stole, potrafi przed owym stołem stanąć (z ręką na biodrze!) i unosząc oczy do góry, zniesmaczonym tonem dodać GDZIE na stole?. Że ja nie odpowiedziałam Kurwa, w dupie! to był cud. Naprawdę. SKĄD się, do cholery, biorą takie dzieci? Takie, które, dostając nagrodę za zebrane naklejki (naklejki ode mnie, ofkors) potrafią marudzić że wolałyby te drugie karty, bo one są droższe, takie, które na zajęciach biegają z mopem, albo się tłuką. Jako Pani, Która Zajmuje Się Mową, wolę dzieci, które... jeszcze nie mówią. I takimi niedługo będę się zajmować, jeśli uda mi się (a uda! ;)) zrealizować swój plan na najbliższe pół roku.
Ostatnio moje posty są krótkie i jakieś takie o niczym, ale zwykle pisane są pod wpływem emocji. Dziś tych trochę gorszych- humor zepsuły mi dzieciaki, a potem wściekłość zamieniła się w jakiś durny smutek i niemal płaczliwość- właściwie bez wyraźnego powodu. Boże, baby...
Na poprawę (albo pogorszenie humoru- zależy, jak na to spojrzeć :D), przesyłam Wam piosenkę z boskim teledyskiem :).
Buziaki, rozchwiana emocjonalnie (chciałam napisać Mała Madzia, ale teraz to się źle kojarzy :>) M.
Nie wiem czy powinnam się śmiać:)))(ale się uśmiałam)Ja to jestem za powrotem komuny:))))jak to dzieci dostawały czekoladę na urodziny i były w siódmym niebie:) Podziwiam cię za anielską cierpliwość:)))
Przyzwyczaiłam się, że się ludzie śmieją, jak coś opowiadam :P. Ja nie pamiętam komuny, ale lata 90' już bardzo dobrze- i wtedy też dzieci (np ja :P) były mniej wymagające i mniej bezczelne ;).
Hehe. Ja pracuje w szkole, chociaż nie w publicnzej i nie z dzieciakami bezpośrednio (nauczyciele też są trochę jak dzieci, ale jednak to nie to samo...). Nasze dzieciaki też bywają okropne, ale ogólnie panuje dyscyplina chyba większa niż w publicznych szkołach. Dzieci moga u nas dużo, ale też dużo się od nich wymaga. I mamy kozę, zwaną też lunch clubem.
Ja pracuję w szkołach publicznych i w jednej prywatnej i dzieciaki z prywatnej są jeszcze gorsze- szczególnie, jeśli chodzi o chwalenie się pieniędzmi i pyskowanie :>. Lunch club ♥!
U nas to jest różnie. Mimo wszystko nie tak źle. Chociaż słyszałam teksty rodziców w stylu "proszę dac mojemu dziecku spokój, jeszcze jego wnuki nie będą musiały pracować..." Cóż pieniądze szczęścia i dobrego wychowania nie dają ;)
Moja pierwsza wizyta tutaj i już czytam z uśmiechem na twarzy. Oj dzieciaki potrafią dać popalić... Gratuluję cierpliwości :) A i piosenka, jedna z moich ulubionych! Też uwielbiam teledysk.
Dobre, dobre. Jakbym siebie w pracy widziała.
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że nie jestem jedyna, która ledwo utrzymuje nerwy na wodzy ;).
UsuńDobre podejście jest w cenie :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPS. I post nie jest o niczym :)))
Całe szczęście ;).
UsuńNie wiem czy powinnam się śmiać:)))(ale się uśmiałam)Ja to jestem za powrotem komuny:))))jak to dzieci dostawały czekoladę na urodziny i były w siódmym niebie:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam cię za anielską cierpliwość:)))
Przyzwyczaiłam się, że się ludzie śmieją, jak coś opowiadam :P. Ja nie pamiętam komuny, ale lata 90' już bardzo dobrze- i wtedy też dzieci (np ja :P) były mniej wymagające i mniej bezczelne ;).
UsuńHehe. Ja pracuje w szkole, chociaż nie w publicnzej i nie z dzieciakami bezpośrednio (nauczyciele też są trochę jak dzieci, ale jednak to nie to samo...). Nasze dzieciaki też bywają okropne, ale ogólnie panuje dyscyplina chyba większa niż w publicznych szkołach. Dzieci moga u nas dużo, ale też dużo się od nich wymaga. I mamy kozę, zwaną też lunch clubem.
OdpowiedzUsuńo rany, ale byki. Przepraszam za literówki!
UsuńJa pracuję w szkołach publicznych i w jednej prywatnej i dzieciaki z prywatnej są jeszcze gorsze- szczególnie, jeśli chodzi o chwalenie się pieniędzmi i pyskowanie :>. Lunch club ♥!
UsuńU nas to jest różnie. Mimo wszystko nie tak źle. Chociaż słyszałam teksty rodziców w stylu "proszę dac mojemu dziecku spokój, jeszcze jego wnuki nie będą musiały pracować..." Cóż pieniądze szczęścia i dobrego wychowania nie dają ;)
UsuńCiekawa jestem Twojego nowego projektu.
Rodzice też są nieźli, heh.
UsuńMoże niedługo się ujawnię z projektem ;).
Moja koleżanka mawiała "takie słodkie te dzieciaczki, taką siekierkę i po główkach - pac! pac! pac!" :)
OdpowiedzUsuń:D :D :D
UsuńMoja pierwsza wizyta tutaj i już czytam z uśmiechem na twarzy. Oj dzieciaki potrafią dać popalić... Gratuluję cierpliwości :)
OdpowiedzUsuńA i piosenka, jedna z moich ulubionych! Też uwielbiam teledysk.
Pozwolę sobie wrzucić do obserwowanych :)
Cieszę się i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :)! Pozdrawiam!
UsuńNo jasne, pozwiedzam i poczytam z wielką chęcią :)
Usuń_________________________________________
http://www.wszystkomoimokiem.blogspot.pl