piątek, 21 września 2012

Jak w kabarecie...

Tytułem wstępu: niestety, jak się nie jest na L4 i ma się pełnoetatową pracę, nie tak łatwo dodawać kilka wpisów tygodniowo. Obrona też dołożyła mi roboty. Nie mówiąc już o tym, że miałam problem z internetem. Nic nie chciało się ładować, ciągle mnie rozłączało... I z tym właśnie będzie się wiązał dzisiejszy, niemal nocny, post. 

źródło:  http://www.regiopraca.pl/

Nie mam czasu po powrocie z pracy odwiedzać dostawców internetu- o tej porze ryglują drzwi. Postanowiłam, że tam zadzwonię. Najpierw nie mogłam znaleźć numeru do biura obsługi- miałam jakiś zapisany w telefonie, ale obawiałam się, że to pozostałości po poprzedniej sieci. Potem na stronie- ładowała się w takim tempie, że zdążyłabym wymyślić kombinację tych kilku cyfr. Jak już je znalazłam (a nie było łatwo, gdyż numer nie figurował w zakładce "Obsługa klienta) i wybrałam, kazano mi naciskać na konkretny klawisz, dzięki czemu połączę się z odpowiednim działem. I jeszcze raz. Dwie lub trzy dwójki wystarczyły. Po dłuższym powitaniu i informacji, że rozmowa będzie nagrywana, usłyszałam "proszę przygotować hasło abonenckie". Zaklęłam siarczyście i rozłączyłam się. Wyciągnęłam umowę, próbowałam znaleźć na niej hasło, powiedziałam do siebie "jedenjedenjedenjedenkurwa" i zadzwoniłam znów. Ponownie kazano mi wybrać dwójki, poinformowano o nagraniu i zgłosił się pan o baaaaardzo przyjemnym niskim głosie i spytał w czym może pomóc. Określiłam sytuację- bardzo profesjonalnie- że WIDZĘ w statystyce, iż mam prawie zerową szybkość ładowania (dobrze, że nie dodałam, że to te żółte kreski....).
Na to Pan z ładnym głosem: Proszę przygotować numer telefonu karty, gdzie jest internet.
Ja :Yyyyyy....- No przecież na modem sobie nie dzwonię, żeby z nim pogadać! I dlaczego nie to hasło?!
Pan z ł. g.: To numer konta abonenckiego.
Ja: A czy jest to gdzieś na umowie?
Pan z ł. g.: Tak, jest.
Ja (po jakiejś minucie bezgłośnego wykrzykiwania przekleństw w słuchawkę): Bo ja mam tu trzy.... Jedną na telefon, jedną na internet i aneks do tego...
Pan z ł.g.: To może pani PESEL poda, będzie łatwiej?
Ja: TAK!- no bo to przecież pamiętam. Podaję pesel.
Pan:  Kto jest właścicielem tego internetu?
Ja (w myślach: no, a kto ma być?!): Podaję imię, a potem nazwisko. Potem jeszcze jedno nazwisko, bo nie wiem, które powinno być.
Pan: To pierwsze nazwisko... Proszę hasło abonenckie.
Ja- orientując się, że tamto, które wyszukałam jest z innej umowy: Mam tu same jedynki, ale chyba nie to?
Pan: No nie.
Odnajduję i podaję hasło.
Pan: I mówi pani, że internet wolniej chodzi
Ja: Mhmhmhmmm...
Pan z ł.g.: Jakie to miasto?
Podaję miasto, pan na to: A jakieś większe? (tym, to mnie zdenerwował :P). Podaję.
Pan: Dobrze, proszę teraz odpiąć modem i zrestartować komputer. Po operacji, którą wykonałem powinno być lepiej. Ale w razie czego, proszę iść do salonu i wymienić kartę na nową.
Ja, przeszczęśliwa, dziękuję mu za wszystko, robię to, co nakazał. I myślę... Czy on machnął czarodziejską różdżką, że od razu ma być w porządku? Odpalam komputer, internet. Szybkość ładowania prawie zerowa. Operacja, myślę. Dobrze, że chirurgiem nie jest. Ale po paru minutach, mój internet... ożywa! I strony ŁADUJĄ SIĘ! Przepraszam w myślach Pana z ładnym głosem i z tego wszystkiego kładę się spać dużo później, niż zamierzałam, a rano budzę się dopiero po wciśnięciu 4 (słownie czterech) drzemek. Ehhh... Jednak internet na równi z komórką zajmuje ważną pozycję na liście rzeczy, bez których nie umiem żyć...

Ps. Jestem magistrem z piąteczką na dyplomie! :)

4 komentarze:

  1. Gratulejszyn piąteczki Pani Magister! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny świetny wpis! :) Czekam z niecierpliwością na kolejny.
    Ps. Gratuluję 5! :)

    Pozdrawiam, tusia_m

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję piątki! Magister Madeleine :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję- i za gratulacje i za komplement :).

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...