Siadam i chcę pisać. Mam w głowie trzy tematy na JUŻ. Chyba z jednego zrobię wstęp, z drugiego zakończenie, a trzeci będzie tematem innego postu, bo jest najobszerniejszy i totalnie zasługuje na opisanie go jako zwycięzcy (przygotujcie się na czeski film!)
Zacznę (jakże niestandardowo!) od wstępu. Prawie nie mogę się ruszyć. Ok, paluszki śmigają po klawiaturze- chyba musiałabym mieć wysoką gorączkę, by nie dowlec się do laptopa. Nie, nie jestem chora. Jestem zakwaszona! Jeśli czytacie mnie już trochę, wiecie, że lubię fitness. Wiecie też, że robiłam tatuaż (still waiting for the end :>), co wymusiło przerwę w chodzeniu na zumbę i aerobik. Postanowiłam nie kupować karnetu, bo zaraz miałam dokończyć tatuaż, ale... nie było kiedy. A karnet nie kupił się i tak. Teraz miałam kupić, ale zanim poszłam do Formy, postanowiłam poćwiczyć w domu. Nie jestem zwolenniczką takich ćwiczeń, bo brak mi motywacji, statyczne ćwiczenia mnie nudzą i wolę szaleć przy muzyce, ze specjalnymi układami i innymi ludźmi. No i wiecie, mam śliskie panele (auuuu!). Ale kilka razy próbowałam. W ostatnią niedzielę wybór padł na ćwiczenia Ewy Chodakowskiej. Ha, na pewno ją kojarzycie. Ściągnęłam sobie darmowy program ćwiczeń, poćwiczyłam i ledwo dotrwałam do końca (a powiem Wam, że i początek łatwy nie był). Nogi mi się trzęsły, było mi niedobrze, stwierdziłam, że Ewa musi być świruską (ale nie w złym znaczeniu!), umyłam się i poszłam spać. Rano- zakwasy, że hej. Po południu- czułam każdy mięsień nóg, tyłka, tułowia i karku. A dziś? Ledwo wstałam, a ze schodów szłam jak kaleka- to akurat dość istotne, bo musiałam latać w te i we wte z baaaaaardzo ruchliwymi dzieciakami na zajęcia i z zajęć. Oczywiście, to może oznaczać tylko jedno- że ćwiczenia NAPRAWDĘ działają i że jestem kompletną łajzą- zaraz, czy to nie dwie rzeczy? Mam nadzieję, że mi przejdzie, bo trochę mi głupio w wieku 24 lat nie nadążać za 7-8-9 latkami na szkolnych korytarzach...
To w zakończeniu napiszę o tym, co daje mi motywację do zasiadania tutaj, pomimo małej ilości snu i dużej ilości zakwasów tak często jak tylko się da. Cieszę się, gdy widzę kolejnych obserwatorów bloga i gdy ktoś nowy polubi mój fanpage. Wszystkie pozytywne komentarze- zostawione na blogu i mówione mi "na żywo". To pozwala mi sądzić, że ktoś to czyta, komuś się podoba, a ja nie piszę tylko dla siebie.
Zakwaszone pozdrowienia przesyłam ja i mój obolały tyłek. Hawk!
Mój obolały kłania się Twojemu obolałemu:).Od poniedziałku ćwiczę z Ewą turbo spalanie.W pierwszy dzień wytrzymałam 12 minut z 45 chyba na drugi 20 minut.Boli mnie wszystko chodzę jak "babcia"bez obrazy bo moja chodzi jak nowo narodzona:)
OdpowiedzUsuńPocieszające jest to że jesteś o 9 lat:)))))))hihihi
młodsza:)
OdpowiedzUsuńJa chodzę jakieś sto razy gorzej, niż moja aktywna 90-letnia babcia (mama mi niedawno na nią naskarżyła, że w dalszym ciągu "wskakuje" na stołeczek, żeby wyjąć coś z górnej półki w szafie). Widać, nie wszystko od wieku zależy :D. Ja muszę się przemóc do tych ćwiczeń, albo znów kupić karnet, bo słodycze znikają zamiast kilogramów :P...
OdpowiedzUsuńTeż mi brakuje samozaparcia ale mam zamiar wytrwać bez karnetów:)tylko spale słomiany zapał:)))
UsuńHeheh jak się Ciebie czyta to się wydaje, że szybko mówisz;) A co do domowych ćwiczeń to polecam Cindy Crawford, daje radę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mówię dość szybko, ale przede wszystkim dużo :D. I mieszam sto tematów w jednej wypowiedzi- a potem nie wiadomo, o co chodzi :D.
OdpowiedzUsuńheheh to dobrze, będzie ciekawie:)
Usuń